Pewnego wieczoru zaczęliśmy się kłócić, a mój mąż powiedział, iż już mnie w ogóle nie kocha. Po tej kłótni natychmiast się rozstaliśmy. Ja wyjechałam i zamieszkałam u moich rodziców. Po dwóch miesiącach mój mąż jednak przyszedł do mnie, błagając o wybaczenie i chcąc wrócićStrony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2012-03-12 23:52:35 Ostatnio edytowany przez zawiedziona76 (2012-03-13 00:21:56) zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Temat: Mąż wybrał rodzinęJesteśmy małżeństwem 12 lat. Narzeczeństwem byliśmy krótko, dlatego niezbyt dobrze chyba poznałam swojego męż. Mam wielki problem. Mąż jest ode mnie starszy o 12 lat był ustatkowanym i niezależnym finansowo tej chwili mam 36 lat. Na począku było cudownie byłam szczęśliwa mieliśmy wspólny cel posiadanie dzieci, czym mieliśmy problem ale wreszcie się udało. Dziś mamy trójkę super dzieciaków. Mąż jest bardzo związany ze swoją rodziną. Dopóki niemieliśmy dzieci ja również uczestniczyłam w czętych spotkaniach, ale moje kontakty stopniowo malały ponieważ pracuję zawodowo i wychowanie dzieci zajmuje mi cały wolny nie bardzo angażuje się w domowe obowiązki codziennie jeszcze musi się zdrzemnąć i oczywiście internet który pochłania mnóstwo czasu. Maż pracuje w domu. Mąż jednak niezaprzestał tych kontaktów zostawiał mnie i jechał do rodziców z którymi mieszka jego brat z bratową, która jest bardzo silną osobowością. W tej chwili mam wrażeni że jeżdzi tyko do niej, ponieważ z mamą swoją nie rozmawia a jego brat pracuje. On codziennie do południa kiedy jestem w pracy jedzie do niej, tak żebym nie wiedziała ("czego oczy nie widzą tego sercu nie żal") ponieważ z tym walczę. Byliśmy u nich na imienninach a na drugi dzień usłyszałam od męż komentaż, żen on aż się spocił wstydu za mnie a bratowa tak przy mnie skakała a ja nie umiałam być wdzięczna tylko mina na kwintę(jakoś tego nie zauważyłam). To były komentaże z tych jego brat zażartował, że mu brat do żony podjeżdża na kawkę a ja wiem że kawy nie pija. Dziś zażartowałam od kiedy jest takim kawoszem i rozpętała się burza. Powiedział, że głupia to dla mnie komplement. Jest mi przykro ponieważ mąż chyba ma większą więż z nią niż ze mną a on nie rozumie mojej zazdrości. Kazałam mu podjąć decyzję kto jest dla niego ważny i powiedział że z rodziny nie zrezygnuje. ja niechcę żeby zrezygnował ale codzienne bieganie uważam za chorobę i uzależnienie emocjonalne. Ale skoro już wybrał to chyba już wszystko jasne. Chciałabym chwilowej separacji ale niewiem jak to rozwiązać ponieważ mieszkam u niego i chcę opiekować sie swoimi dziećmi. Może chwilowe rozstanie dobrze nam zrobi, chociaż nie mam do niego zaufania i przecież niemogę i niechcę go kontrolować. Ja bardzo bym chciała żeby było dobrze tak jak dawniej ale niewiem czy jest to możliwe? Proszę poradźcie jak się zachować w tej chwili milczymi ponieważ nie chce mi się rozmawiać ponieważ nie mamy o czym. 2 Odpowiedź przez WeselneZaplecze 2012-03-13 09:58:32 WeselneZaplecze Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-09 Posty: 215 Odp: Mąż wybrał rodzinęSama nie wiem co napisać... Długo już coś takiego trwa? A zauważyłaś w zachowaniu męża jakąś zmianę? 3 Odpowiedź przez Tendre77 2012-03-13 10:13:00 Tendre77 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-22 Posty: 747 Odp: Mąż wybrał rodzinęStawianie sprawy na ostrzu noża rzadko przynosi korzystny, zamierzony efekt, zwłaszcza w sytuacji kiedy ewidentnie mąż przedkłada kontakty z bratową nad własną spróbuj porozmawiać o swoich obawach sama z jego bratem. Dowiedzieć się czy w tych żartach to jest ziarno prawdy, może On też się martwi i to jest jego sposób na poruszenie tej kwestii. Twój mąż ewidentnie szuka odskoczni... że w postaci bratowej to jeszcze bardziej niebezpieczne bo może to robić pod płaszczykiem - "przecież to rodzina". A czytając forum przestałam wierzyć w świętości i niestety przypadki zdrady w rodzinie nie są wcale że nie przesadzasz i sytuacja jest poważna, trzeba mądrze rozegrać wszystko, wybadać grunt, szukać sojuszników. I nie odchodzic od dzieci- ona są najważniejszym skarbem. 4 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-13 14:54:20 Ostatnio edytowany przez zawiedziona76 (2012-03-13 20:28:33) zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęTrwa to około 3 lat on cały czas się denerwuje kiedy zaczynam rozmowę i najczęsciej kończy się to kłótnią. Poza tym bratowa jest osobą operatywną itaką och ach wszystko załatw poprostu kobieta interesu ja przy niej jestem kopciuszkiem choć pracuję w szkole. Mają wspólny interes ale nie na tyle wiążący by spotykać się codziennie a ja już chyba nie mam siły by z tym walczyć. Obowiązki rodzinne oddaliły mnie od tych spotkań ale dobro mojej rodziny jest dla mnie najważniejsze. Ja przestałam się znimi spotykać choć się nie gniewamy ale moje kontakty ograniczyły się tylko do spotkań świątecznych i imieninowych choć mieszkamy 200 metrów od siebie. Przestałam ją lubić myślę że właśnie przez tę zażyłość z mężem. Przestaliśmy się do siebie odzywać narazie i myślę że na weekend wyjadę z dziećmi do mamy. Jeżeli chodzi o jego za chowani to nie jest zbyt wylewny na dzień kobiet kupił mi "zdechłą" różę taką samą jak niani która u nas pracuje więc nie jestem chyba dla niego zbyt ważna a może nie ma wyczucia ponieważ na boże narodzenie kupił mi złoty zegarek który był dla mnie wybrykiem ponieważ na codzień i tak go nie noszę. Raz sprawdziłam mu telefon i oczywiście w kłótni powiedziałam że musi do niej zadzwonić bo to taka dobra ciotka i musi o wszystkim wiedzieć i teraz mam wrażenie że kasuje zaraz smsy i kontakty z listy bym poprostu nie wiedziała. Jeżeli chodzi o szukanie sojuszników to raczej kiepsko ponieważ bratowa to taka super dziewczyna wzór cnót, teściowa bardziej ją ceni niż własne córki gdybym głośno powiedziała o swoim problemie to powiedzieliby że jestem głupia i śmieszna a tka wykształcona. To prości ludzie i oceniają innych raczej przez pryzmat tego ile kto zarabia. Jak mąż daje mi pieniądze i mnie nie bije to powinnam go kochać i chwalić. Ja jestem romatyczką potrzebuje by mąż mi okazywał uczucia bym mogła z nim rozmawiać o wszystkich nawet najskrytszych sprawach, szczerości uczciwości zaufania. Mąż o tych spotkaniach mi nie mówi bo ja to złośliwie komentuję że bez tych wizyt to dzień stracony. Nie mam z kim pogadać nie mogę z koleżanką z pracy bo mieszkam w małej miejscowości i wieści się szybko rozchodzą rozmawiam z jego młodszą siostrą ale ona nie ma decydującego głosu w tej nasze kłopoty, właściwie moje wynikają z różnicy wieku każde z nas ma inne oczekiwania wobec drugiej osoby dla każdego z nas są inne ważne rzeczy. 5 Odpowiedź przez Tendre77 2012-03-13 15:40:42 Tendre77 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-22 Posty: 747 Odp: Mąż wybrał rodzinęWięc może na spokojnie spróbuj zamiast dogryzać w sprawie bratowej, znaleźć wspólne pasje z mężem, porozmawiaj z nim o twoich potrzebach bez wtrącania w to bratową. Rozmawiaj o drugiej strony, jeżeli jedyną osobą która widzi w tym problem jesteś Ty, to może twoje odczucia są bardzo subiektywne, powodowane zazdrością, a nie realnym na spokojnie... 6 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-13 20:01:04 Ostatnio edytowany przez zawiedziona76 (2012-03-13 22:01:23) zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęJak mam się czuć kiedy oni codziennie się spotykają i dziwne że mają o czym rozmawiać a kiedyś jechała ta bratowa z nami autem przez około 2 godziny i nie mieliśmy o czym rozmawiać ja ze zrozumiałych względów złości i zazdrości ale oni? Tak w ogóle dziękuję że się odzywasz bo jest to dla mnie bardzo ważne nie chcę rodziców wtajemniczać w moje problemy a nie mam z kim porozmawiać. Może i jestem zazdrosna ale czy codzienne wizyty to normalne? Ponadto chyba widzę teraz go w innym świetle, widzę wszystkie jego niedociągnięcia. Ja idę z dziećmi na górę z dziećmi tójką kłaść je spać czytać książeczki kąpać i schodzi nam ok 2 godz mąż w tym czasigląda telewizję śledzi internet czy to jest normalne? Jak byłam z córką w szpitalu 3 tygodnie przyjechał do nas raz a miał 2 godz drogi, gdy mąż pani z łóżka sąsiedniego miał 6 godz i przyjeżdżał co weekend(mój mąż nie ma pracy na etacie prowadzi własny biznes i może pozwolić sobie na takie wyjazdy). Wtedy się zastanowiłam czy to jest normalne? 7 Odpowiedź przez Tendre77 2012-03-14 11:51:36 Tendre77 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-22 Posty: 747 Odp: Mąż wybrał rodzinęPewnie nie jest normalne... często widzimy wady drugiej osoby dopiero po czasie, albo w nietypowych sytuacjach... a wtedy już mamy dzieci, wspólne sprawy...Absolutnie nie jest normalne, że on jeździ tak często do bratowej i to, że na ciebie spada większość obowiązkow domowych. Może spóbuj włączyć go w te obowiązki, w końcu jest trójka dzieci, Ty jedne myjesz, niech ona przygotuje pokój, abo poczyta bajkę... wiem ile jest roboty ze spaniem dzieciaczków... póxniej sam człowiek pada na twarz i nie ma siły ani czasu dla siebie...A dlaczego nie chcesz właczac w to rodziny... nie mówiąc nic , nie dajesz im możliwości pomocy sobie 8 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-14 16:31:33 Ostatnio edytowany przez zawiedziona76 (2012-03-14 16:36:53) zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęDla niego nie normalne jest że ja nie jeżdżę. Ja nie jeżdżę ponieważ dla mnie najważniesze są moje dzieci i im poświęcam swój wolny czas. Właśnie wróciłam z pracy. Mąż śpi a trójka biega (4lata, 6 lat i 9 lat) bez opieki ale przecież mąż się nimi zajmuje. W rodzinie właściwie panuje przekonanie że to kobiety są odpowiedzialne za wychowanie dzieci taki stereotyp. Jak ma mi pomóc rodzina jak mój mąż wie najlepiej czego potrzebuję. Kiedyś zapytałam dlaczego mi mnie nigdy nie zabiera odpowiedział że ja to nie lubię nigdzie jeździć a on nie może tak siedzieć uwięziony. Poza tym w rozmowie on powiedział że jeżdził będzie a ja mam siedzieć cicho. Mieszkam u męża i właściwie wszystko czego się dorobiliśmy to jego zasługa. Czuję się nie u siebie i chciałabym od niego odpocząć bo się męczę poza tym w tym co mówi nie czuję szczerości a ja chcę bliskości i otwartości. 9 Odpowiedź przez modzia7 2012-03-15 14:23:18 Ostatnio edytowany przez modzia7 (2012-03-15 14:25:20) modzia7 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-08-17 Posty: 895 Wiek: 25 Odp: Mąż wybrał rodzinę jego agresywna reakcja mówi sama za siebie...jest możliwe żebyś mogła ich poobserwować? np to na ile on do niej jeździ? jak często? masz możliwość ich nakryć? może np umów się z bratem męża jak masz do niego zaufanie że wpadniecie niezapowiedzianie?Już nic nie powiem na tekst o uwięzieniu... dla niego rodzina, dom... to więzienie?Przecież rodzinę się tworzy dla siebie... to jest najważniejsze w życiu! a on woli polataC? 10 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-15 16:59:55 Ostatnio edytowany przez zawiedziona76 (2012-03-15 18:07:14) zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęNie mam możliwości ponieważ jestem w pracy, a on uważa że ja jestem zawistna i zazdrosna. Gdy nawet wcześniej bym wróciła i zajechała to przecież gdybym ich nie nakryła to znaczy że go sprawdzam i nie ufam. Pozatym ja tam nie zajeżdżam tak bez przyczyny tylko z wizyt takich obowiązkowych. Nie chce mi się z nim rozmawiać. On uważa że ma prawo jeździć to jego rodzina. Ja wywalczyłam tylko tyle że nie jeździł wtedy kiedy ja byłam w domu i weekendy, ale mnie to nie wystarcza ponieważ wiem że i tak tam jest. A jak jest w domu to większość czasu spędza przed komputerem i obowiązkowa drzemka inaczej wyobrażam sobie swój związek. Nie myślę że mają romans on jest za leniwy. Może to poprostu już "przeciążenie materiału". Dziewczyny napiszcie co sądzicie? Każda wypowiedź jest dla mnie ważna. 11 Odpowiedź przez malaOna 2012-03-16 20:47:01 malaOna Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-27 Posty: 52 Wiek: 23 Odp: Mąż wybrał rodzinęUważam, że ta sytuacja jest co najmniej dziwna... Nie lubisz jego bratowej i przez to jeszcze bardziej razi Cię jego sympatia do niej. Myślę sobie, że może on siedząc w domu całymi dniami potrzebuje przyjaciela. Może zamiast kumpla z którym pijałby wieczorami piwo ma ją, do której jeździ żeby wypić kawę i pogadać... i nie oznacza to, że mają romans. Jak mówiłaś ona jest ogarnięta, rzeczowa, więc pewnie też ma o czym z nią pogadać. A Ty jesteś pewna, że nie masz sobie nic do zarzucenia pod tym względem?Może jeździ do niej, bo w domu nie ma z kim porozmawiać? A jeśli rzeczywiście tak Cię to denerwuje to zamiast psioczyć na nią, spróbuj z nią porozmawiać, wybrać się też na kawę, niby przy okazji. Może jakbyś ją lepiej poznała to zmieniłabyś zdanie? Ja też z początku byłam uprzedzona do pewnej osoby z rodziny narzeczonego, dopóki z nią nie spędziłam trochę czasu i nie poznałam jej:) 12 Odpowiedź przez Teo 2012-03-16 21:02:52 Teo Gość Netkobiet Odp: Mąż wybrał rodzinę Ja jednak romansik wyczuwam... Bo gdyby to była tylko przyjaźń to by o tym powiedział, nie złościłby się i na zarzuty odparłby, że lubi z nią rozmawiać, mają wspólne zainteresowania itp, a że pracuje w domu chce się z niego wyrwać. Natomiast reakcja agresją w sumie zupełnie bezpodstawną wiele i nie mieszka "u niego" tylko mieszkasz u siebie. Jesteście małżeństwem od 12 lat, a ty mieszkasz u niego?! Nie wiem kobity co z Wami się dzieje... 13 Odpowiedź przez Bardolka 2012-03-16 21:54:56 Bardolka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-23 Posty: 1,394 Wiek: 29 Odp: Mąż wybrał rodzinę Kurcze przykro mi to mówić, ale sama się tak załatwiłaś - dlaczego pozwoliłaś mężowi na labę od wychowania dzieci? Jak urodziłaś pierwsze i drugie to gdzie on wtedy był? Też mam w swoim najbliższym otoczeniu taką parę i aż mnie krew na to zalewa, ale nie będę przecież wtrącać się w ich układ. są pewne różnice, bo ona bezrobotna, zahukana, ale tak samo dwoje dzieci i w kółko ganianie wkoło nich, gotowanie, robota, a on gwiazdka w pracy, w domu tylko komputer, garaż, techniczne zabaweczki (wiertarki, kompresory, dyski do kompa), ja odnoszę wrażenie, że oni nie mają ze sobą nic wspólnego ... Gdy Ty i Ja, cały świat jest dla nas ... 14 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-16 23:23:24 zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęKiedyś stosunki z tą bratową układały się porawnie często się widywałyśmy miałyśmy wspólne tematy i problemy. Po jakimś czasie jej status materialny znacznie się poprawił i zaczełam żle się czuć w towarzystwie osoby wszystko wiedzącej będącej specjalistką od wychowania dzieci o na ma jedno jak aniołka z którym nie miała żadnych problemów wychowawczych a ja mam trójkę. Służyła dobrą radą " ja to bym". Wiem że to po części moja wina ale na początku małżeństwa wspólnie jeżdziliśmy w te odwiedziny póżniej ja sama odstawałam. Nawet gdyby tak dobrze się z nią gadło to nie powód do codziennych odwiedzin dla mnie to jest chore. Dzień w dzień do kogo by nie jeździł to chyba normalne nie jest. Teraz nie potrafię sobie z tym poradzić drażni mnie to. Skoro woli ją niż mnie to niech się zdecyduje. 15 Odpowiedź przez Azahiel 2012-03-16 23:40:13 Azahiel Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-08 Posty: 197 Wiek: ponoć już XXI Odp: Mąż wybrał rodzinę Witaj Równiez niestety wietrze romansidło, ale jak napisała Tendre77 spróbuj porozmawiać o swoich obawach sama z jego bratem. Dowiedzieć się czy w tych żartach to jest ziarno prawdy, może On też się martwi i to jest jego sposób na poruszenie tej się dowiedziećmalaOna nie zgodzę się że autorka postu jest winna, facet tez po mimo że pracuje ciężko powinien poświęcić czas zonie, a tym bardziej dzieciom, powinien, wiedzieć że rodzina to obowiązki dwojga a nie tylko jednej strony. MIŁOŚĆ TO NIE GESTY MIŁOŚĆ TO NIE SŁOWA MIŁOŚĆ TO KWIAT KTÓRY NALEŻY PIELĘGNOWAĆ gg 1273483 Cztery słowa a tak bolą : JUŻ CIĘ NIE KOCHAM 16 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-17 11:32:42 Ostatnio edytowany przez zawiedziona76 (2012-03-17 11:38:28) zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinętrudno to wszystko ogarnąć i zrozumieć chciałabym byśmy byli szczęśliwi tak jak kiedyś szczególnie ze względu na dzieci. Z drugiej strony nie wiele nas łączy nie mamy wspólnych zainteresowań i każde z nas ma własnych znajomych swoją pracę więc nie wiem jakie racje bytu ma ten związek? Z seksem też jest tak sobie nawet jak rozmawiamy to raz na 10 dni a jak nie rozmawiamy to..... Co robić? Czy warto to ciągnąć? Na samą myśl dla niego ktoś inny jest ważniejszy nie chce mi się do niego zbliżać nie potrafię mu zaufać czuję że stoi między nami mur, który coraz bardziej wzrasta poprzez nieszczerość z jego strony. Ja chciałabym szczerze rozmawiać a mój mąż uważa że to takie babskie i głupie potrafi gadać do problemach innych ale swoje zamiata pod dywan. Dla mnie małżeństwo oparte jest na bezgranicznym zaufaniu i uczciwości. Być może wszystko przeze mnie bo za bardzo kochałam próbowałam mu dogodzić na każdym polu myślałam że to oczywiste że jak się kogoś kocha to sprawia się mu przyjemność chce się by czuł się dobrze. A to wychodzi mi bokiem należy ich traktować chyba inaczej a ja się w tym pogubiłam. 17 Odpowiedź przez Vman 2012-03-17 23:49:06 Vman Net-Facet Nieaktywny Zawód: Student Zarejestrowany: 2012-03-05 Posty: 249 Wiek: 22 Odp: Mąż wybrał rodzinęEhh przedstawiłaś swoje subiektywne zdanie na ten temat, do obiektywizmu można dojść szukając przyczyn i logicznych związków ze strony męża. Śmieszą mnie te odpowiedzi typu 'ojj mąż jak widać postawił na swoim, już wybrał, musi mieć romans'. Dziwią się że mąż czuje się uwięziony w domu i potrzebuje kontaktu, a te same osoby w tematach kobiet 'kur domowych' doskonale rozumieją ich sytuację... Hipokryzja jest tym co rozbija związki, obiektywizm i bycie fair tym co je trzyma w kupie. Przeanalizujmy sytuację męża. Żona wychodzi do pracy, nie ma jej, on zostaje z dziećmi i nianią przy czym wychodzi do rodziny, żona wraca z pracy i zajmuje się dziećmi. (jeśli dobrze zrozumiałem). Mąż pracuje w domu, prowadzi interesy, jest więc człowiekiem z cechami charakteru biznesmena, 'biznesowanie' sprawia mu przyjemność. Tak się stało, że 200m od jego miejsca zamieszkania, gdzie mieszka jego rodzina najbliższa jest pewna bizneswoman z którą świetnie może się dogadać. Człowiek, który pracuje w domu, czuje silną potrzebę kontaktu ze światem, nie chodzi do pracy więc osoby z którymi się kontaktuje niejako wybiera sam, bo na nikogo skazany nie jest. Jego żona już od jakiegoś czasu unika spotkań z rodziną, którą on uważa za własną, żona teraz zabrania mu kontaktu z rodziną stawiając sprawę na ostrzu noża, żona w tym momencie dla niego postradała zmysły, do tego ma obsesję na punkcie bratowej, która ma podobne zainteresowania jak mąż i świetnie się z nim dogaduje. Do tego wspomniałaś, że mąż nigdzie Cię nie zabiera, a zapytany dlaczego, odpowiada, że przecież jeździć nie chcesz. (dlaczego? niech poda powód, musi jakiś mieć aby się wybronił) może kiedyś nie chciałaś gdzieś jechać, bądź też narzekałaś na wyjeździe. Do tego tak, stężenie PEA, noradrenaliny, dopaminy jest już praktycznie zerowe w waszym związku z uwagi na staż, zastąpione oksytocyną odpowiadającą za przywiązanie, która wydziela się gdy spędza się razem czas, a tego u was brakowało. Podczas konfliktów natomiast narasta 'alergia' na człowieka z którym długo się już żyje, ktoś obcy który zrobi coś pierwszy raz nie jest irytujący, robiąc to 20sty raz denerwuje strasznie, do tego później, nie robiąc nic szczególnego, ma wyrobioną opinię na swój temat i jest atakowany właściwie za przeszłość. Macie inne zainteresowania, nie pełnicie już związku ale rolę Państwa X, z mercedesem, psem i trójką dzieci. Do tego mąż, ktory nie chce rozmawiać na takie 'babskie' tematy, musi mieć w sobie pewną dumę, która mu na to niepozwala, jest ok jak jest, on ma swoje potrzeby, a Ty tego nie akceptujesz, on woli odciąć Cię od tego, abyś już nic nie mówila, a na każdy atak odpowiada atakiem, jeśli odpowiada emocjonalnie to znaczy, że on rozumie tę sprawę inaczej niż Ty, ma inny punkt widzenia. Gdyby widział to co Ty, ale by oszukiwał, mówiłby swoje, uspokajał, ale nigdy nie denerwował się, irytujące są nielogiczne (dla nas) poglądy wycelowane w coś ważnego dla nas. To że ogląda telewizję i korzysta z internetu to przy pracy w domu nic specjalnego, Ty nie masz na to czasu, więc wydaje Ci sie to bardzo marnotrawne i dziwne. Nie jest dziwne to, że on wychodzi gdy tego nie widzisz, skoro Cię to denerwuje. Potrzeba wam wzajemnego zrozumienia i całkowitej restrukturyzacji związku. Separacja nic nie naprawia... Separacja ma kopa, gdy hormony buzują, gdy narkotyczny głod drugiej osoby zmusza do skruchy i powrotu. Śmieszą mnie też pomysły o nakrywaniu męża z bratową w domu brata i teściowej, no to jest pocisk Wejdziesz i jak w teledysku disco polo zobaczysz ubrania rzucone pod sypialnią i ich w objęciach. Jedyny problem jaki mógłby zaistnieć, to zbytnie oddalenie się od Ciebie i przybliżenie do bratowej skutkujący w relacji partnerskiej, jednak jak mowiłas jest na to zbyt leniwy, są też inne powody, aby mąż zachowywał się tak jak się zachowuje. Dla mnie ta opcja odpada, natomiast to że mąż lepiej sie dogaduje z bratową niż z Tobą to chyba już zaistniało. Dla spokoju możesz pomówić ze szwagrem, ale bez nerwów, spokojnie, on napomknie coś bratu gdy uzna to za zasadne, nikt nie chce rozpadu...Nie rozumiem dlaczego unikałaś jego rodziny, dlaczego 'jakoś się oddzieliłaś', przecież to w tej kwestii Twoja wina, że on chodzi tam sam. Uczucia mogłyby wszystko naprawić, jednak w tej sytuacji, po prostu biologicznie, są na to minimalne szanse, a jeśli będziesz go atakowac za coś, czego on sam nie zauważy i nie uzna za słuszne, to oddalisz siebie od niego. Nie walcz też z bratową, dąż do prawidłowej relacji inaczej nic z tego nie wyjdzie. Cóż mogę polecić, jakieś zmiany w nastawieniu, zamiast ataku wyrażenie swoich obaw, zaufanie, zacieśnienie relacji z jego rodziną, może jakaś terapia jako że wspólnego spożycia MDMA mi nie przystoi polecać, pozostaje tylko wyeliminowanie powodów, zapomnienie błędów i nadzieja na lepsze jutro. Pozdrawiam. 18 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-18 00:45:26 zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęDzięki za analizę naszej relacji jest całkiem trafiona. Zaczęłam się oddalać lub zaczęto mnie odsuwać gdyż oni mają ten sam biznes a ja pracę na etacie. Pojawiły się dzieci i wyjście z dziećmi było już kłopotliwe,(jedno poważnie choruje) a ja przebywając wciąż z nimi sfrustrowana i tak popłynęło, a teraz powoli tonę z tym problemem jak z kamieniem na dno. Źle się czuję w tym środowisku gdzie wartość człowieka postrzegana jest przez liczbę zer na koncie. Trafiłeś w sedno z tymi mercedesami. 19 Odpowiedź przez Vman 2012-03-18 02:31:21 Vman Net-Facet Nieaktywny Zawód: Student Zarejestrowany: 2012-03-05 Posty: 249 Wiek: 22 Odp: Mąż wybrał rodzinęWprawdzie nie mogę się wtrącać, ani wyznaczać nikomu priorytetów, ale w tym obrazku, jeśli chodzi o Twoją stronę, nie pasują wg mnie dwie kwestie. Jeśli pieniądze nie są problemem, a mąż jest biznesmenem dlaczego pracujesz na etacie, znam kilka małżeństw biznesowych, ale są to bardziej biznesmen i pani żona biznesmena, a nie biznesmen i nauczycielka. Bardziej żona jest uzupełnieniem takiego męża, zajmuje się dziećmi, jest przy tym damą itd. Druga sprawa, nie zauważyłem żadnych specjalnych konfliktow z rodziną, więc nie wiem dlaczego jest takie odcięcie, czujesz się tam niedoceniona, ale nie utarło się żeby zarówno mężczyzna jak i kobieta musieli oboje robić grubą kasę, więc dla mnie wartość byłaby wyznaczana czymś innym niż pensją w takiej sytuacji. Nie wiem jak do tego nastawiony jest mąż, no ale tkwienie w takiej sytuacji jak jest teraz poprawy nie zapowiada. Powodem różnicującym są miejsca pracy, spędzony czas jak i stosunek do rodziny i wyjazdów. Tym bardziej jeśli nie masz czasu na nic a mąż ten czas ma, coś powinno się zmienić. Gdzieś razem wyjść, z dziećmi, we dwoje, mieć coś wspólnego ze sobą, bo najzwyczajniej coraz mniej rzeczy Was łączy. Mąż może być też pracoholikiem lub uzależnionym od sieci, ale na to wpływu nie mamy, jedyny jaki można mieć na to wpływ to zapełnienie mu czasu Tobą, w inny sposób niż robi to teraz. Człowiek po to się dorabia, żeby miał spokój i lżej, nie po to żeby nie móc z tego bogactwa korzystać, to jak chodzić codziennie zbierać grzyby, a nie mieć czasu ich zjeść. Sam tytuł wątku wskazuje, że głownym powodem, który Cię trapi jest to że mąż zwyczajnie woli iść do rodziny zamiast zostać z Tobą, jak mówiłem on tez potrzebuje wyjścia, a jeśli w rodzinie czuje się dobrze i w koncu jest to jego rodzina to musisz to zaakceptowac i się dołączyć, taka sytuacja jest nienaturalna, a jeśli mąż sądzi, że to Ty jesteś ogniskiem tej sytuacji, wybierze rodzinę, bo Ciebie rozumiał nie będzie, do tego stawiasz się na przegranej pozycji każąc mu wybierać. Mąż jak mniemam do żadnej rozmowy z analizą nie przystąpi, należy więc zmienić kwestie za ktore jest się odpowiedzialnym jak również żądać naprawy błędów, jeśli takie zostaną popełnione, ale mąż będzie musiał najpierw dobrze zrozumieć Twój punkt widzenia zanim zaczniesz go atakować, inaczej będzie jak ze ścianą, oczywiście Ty też musisz zrozumieć punkt widzenia męża, aby ważnych dla niego rzeczy, które mocno Tobie nie przeszkadzają, dla spokoju po prostu nie ruszać. Pozdrawiam. 20 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-18 10:05:19 zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęJeżeli chodzi o pracocholizm to źle trafiłeś. Nie jest to człowiek który lubi się poświęcać. Chce coś mieć ale jak najmniejszym kosztem. Niestety przekłada się to również na rodzinę. Chciał mieć dzieci i bardzo się z nich cieszył ale jeżeli chodzi o zaangażowanie to już gorzej. Wychodzi z założenia że jak jedno siedzi i po co drugie ma czas marnować jak może odpoczywać. Jeżeli chodzi o pracę to nie chcę z niej zrezygnować ponieważ daje mi to niezależność nie tylko finansową. Gdybym nie pracowała musiałabym go prosić o kaszdy grosz. Z bratową kiedyś byłyśmy blisko miała też problemy z posiadaniem dziecka i my też z tym problemem się zetknęliśmy dlatego wcześniej często razem rozmawiałyśmy a potem ja rodziłam dzieci dużo czasu spędzałam w domu ona w tym czasie stała się bisneswomen. Byłyśmy kiedyś na wspólnych zakupach, było to w czasie urlopu macierzyńskiego ja przygnębiona siedzeniem w domu a ona po zakupach mówi że najlepiej to na zakupy jeździ jej się samej. Głupio mi się zrobiło i więcej już nie chcę jechać. Obserwując zachowanie naszych dzieci często słyszałam ja tobym nie pozwoliła na takie zachowanie a dziecko to powinno...i takie inne rady. A akurat na ten temat nie powinna się wymądrzać ponieważ ma jedno dziecko z kórym nie ma żadnych problemów ani zdrowotnych ani wychowawczych. Na mężu takie uwagi nie robią wrażenia może dlatego że padają z ust jego rodziny a mnie to drażni. Ja też wiem jakie dziecko powinno być ale inaczej wychowuje się dziecko samo a inaczej w grupie. Moje dzieci nie odbiegają od jestem typowym rakiem uzbrajam się w pancerz i się wycofuję. Nie wiem czy potrafię tak wszystko zapomnieć mężowi i udawać że jest ok. Wiele razy w słowach męż wyczuwałam nieszczerość lub na nie które tematy nie mówił mi nic, a potem mówił przecież ci mówiłem. Dlatego trudno mi zawierzyć mu i zaufać. Narazie milczymy dlatego weeked jest najtrudniejszy. Dziś jadę z dziećmi do mamy niech odpocznie ode mnie i jedzie do rodzinny jak tak mocno się kochają. Dla mnie codzienne wizyty do kogo by nie jeździł nie są normalne. Mówi mi że jeździ toi brata bo to rodzina szkoda że tak często nie odwiedza swoich dwóch ja mam inne spojrzenie na małżeństwo ponieważ dzieli nas 12 lat ja jestem za partnerstwem a mąż ma mniemanie że skoro zarabia na życie i mnie nie bije nie pije to jest super mężem. Niestety przebywanie w domu w dziećmi non stop to wysiłek nie tylko fizyczny ale i psychiczny. Wcześniej też myślałąm co ona robi tylko siedzi w domu jak bardzo się myliłam. 21 Odpowiedź przez Vman 2012-03-18 16:35:27 Vman Net-Facet Nieaktywny Zawód: Student Zarejestrowany: 2012-03-05 Posty: 249 Wiek: 22 Odp: Mąż wybrał rodzinęDla mnie, jeśli to jest jego dom rodzinny, brat, mama to jest to drugi dom, szczególnie jeśli nie chodzi do pracy i dzieli go tylko 200m od domu brata. Ty masz konflikt z jego rodziną, z pracy zrezygnowac nie chcesz, zapomnieć też nie wiesz czy potrafisz, jeśli mąż też ma podobne podejście to raczej nic z tego nie będzie. Co do wymądrzania się nt. wychowania, dla mnie jeśli ktoś nie ma problemów wychowawczych to oprócz otoczenia dziecka, ma też chyba odpowiedni wpływ na dziecko skoro te problemy nie występują. Tutaj potrzeba poświęcić coś aby coś odratować i trzeba chcieć, jesli nie będzie porozumienia w tym z czego trzeba będzie zrezygnować aby spór zażegnać a chęci będą, można iść na jakąś terapie małżeńską. Nikt nikomu nie pomoże jeśli ten ktos sam czegoś nie zrobi ze swoim życiem. Pozdrawiam. 22 Odpowiedź przez zawiedziona76 2012-03-18 20:52:12 zawiedziona76 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-12 Posty: 14 Odp: Mąż wybrał rodzinęMyślę że mając swoje lata to nawet mamy nie odwiedza się codziennie chyba że jest taka konieczność (choroba). Przecież ma kolegów, siostry których też mógłby od czasu do czasu odwiedzić. Nie wiem co ja mam poświęcić, wydaje mi się że ja jestem skłonna do rozmowy ale do tego trzeba dwojga. Pozwolić mu latać i udawać że mi się podoba. Między mną a jego rodziną nie ma wielkiego konfliktu. Teściowa odwiedza mnie codziennie a z nim nie rozmawia więc nie jest tak źle. Ja mam takie odczucie że oni rozmawiają o tak ważnych i mądrych sprawach że ja jestem za głupia żeby to zrozumieć. Może nie chcą żebym ja słuchała i oczymś się dowiedziała. Jego brat też nas odwiedza od czasu do czasu, ale przychodzi jak mąż jest. Dzięki za jakiekolwiek wskazówki które dla obserwatora wyglądają inaczej- działą to trochę jak terapia. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Mąż jest zmuszony do wyrażania skarg i uwag w bardziej niegrzecznej, szorstkiej i drażliwej formie, aby „przedostać się” do żony. Twój mąż mógł obserwować napięcia z rodzicami. Często w okresie dorosłości takie dzieci, nie mając pozytywnego przykładu, w swoim małżeństwie zaczynają praktycznie skopiuj wzór zachowania
fot. Adobe Stock, New Africa Nie chcę żyć na niczyjej łasce. Tylko jak iść do pracy, mając dziecko przy piersi? To niemożliwe! Kiedyś prababcia opowiadała mi, że gdy wychodziła za mąż, ojciec musiał przekazać jej solidny posag. Inaczej ślubu by nie było, bo teściowie nie daliby swojego błogosławieństwa. Dostała więc dwie pierzyny, garnki, krowę i kilka kur. No i dwa ary ziemi. Wtedy to był prawdziwy majątek. Śmiałam się z tego. Myślałam, że te czasy dawno już minęły. I że teraz rodzicom wystarczy, że młodzi się kochają. No i co? Bardzo się pomyliłam Zanim wyszłam za Maćka, mieszkałam na wsi pod Rzeszowem. Urodziłam się w dość biednej rodzinie. Jestem najstarsza, poza mną jest jeszcze czwórka rodzeństwa. Rodzice mają malutki domek i niewielkie gospodarstwo – kilka hektarów lichutkiej ziemi. Z tego, co hodują i uprawiają, nie są w stanie utrzymać rodziny. Nic więc dziwnego, że od kilku lat tata jeździ do Niemiec. Pracuje zwykle na czarno, na budowach. Czasem załapie się na kilka tygodni, czasem nawet na pół roku. Haruje od świtu do nocy, oszczędza. I przysyła pieniądze do domu. Dzięki temu mama ma na rachunki, ubrania… Jakoś wiąże koniec z końcem. Mój mąż to bardzo porządny chłopak. Pochodzi z Rzeszowa. Poznaliśmy się, gdy byłam w szkole średniej, i zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wszyscy myśleli, że to szczenięca miłość, że nam przejdzie, jednak tak się nie stało. Im dłużej byliśmy ze sobą, tym silniejsze stawało się nasze uczucie Nie planowaliśmy jednak ślubu. Najpierw chcieliśmy skończyć szkoły, znaleźć pracę, odłożyć trochę pieniędzy na start i, co najważniejsze, wynajęcie choćby kawalerki. Wiedzieliśmy, że możemy liczyć tylko na siebie. Rodzina Maćka też nie jest bogata. Wychowywała go matka, mieszkał z nią i bratem w bloku. Miał co prawda swój pokój, ale malutki. Ledwie łóżko i biurko się w nim mieściło. Na początku wszystko szło zgodnie z planem. Maciek zaczął pracować w warsztacie samochodowym, ja miałam obiecane miejsce w naszym wiejskim sklepiku. Jednak wtedy stało się to, co się stało. Wyjechaliśmy na majówkę w góry i… nas poniosło. Zobacz także: "Zostawiłam partnera dla aroganckiego mężczyzny i żałuję?” Top 5 romansów na lato, które przeczytasz w jeden dzień Zaszłam w ciążę. Byłam przerażona Myślałam, że Maciek mnie zostawi, ucieknie. Ale nie. Powiedział, że już kocha nasze nienarodzone maleństwo. Szybko wzięliśmy ślub. A potem pojawiło się pytanie – co dalej? Nie było wyjścia, musiałam wprowadzić się do Maćka. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Raz, że w moim rodzinnym domu panowała olbrzymia ciasnota, dwa – w mieście było bliżej do szpitala, trzy – mąż pracował w Rzeszowie i od moich rodziców musiałby dojeżdżać codziennie kilkadziesiąt kilometrów. A to przecież kosztuje… Zamieszkaliśmy więc w jego malutkim pokoiku. Gdy wstawiliśmy łóżeczko i dodatkowa szafkę, ledwie można było drzwi otworzyć. Jednak nam to nie przeszkadzało. Cieszyliśmy się, że jesteśmy razem, i z niecierpliwością czekaliśmy na narodziny dziecka. Wyglądało na to, że wszystko się ułoży. Brat męża, Marek, mnie lubił, teściowa była dla mnie miła. Czułam wobec niej wdzięczność za to, że przyjęła mnie pod swój dach, starałam się więc nie wchodzić jej w drogę. Szanowałam zwyczaje panujące w jej domu i pomagałam, jak umiałam Gdy szła do pracy, gotowałam dla wszystkich, prasowałam. Tylko sprzątać i dźwigać nie mogłam, bo lekarz uprzedził, że jak się będę przemęczać, to stracę dziecko. Wydawało mi się, że to, co robię, wystarcza i ona docenia moje starania. Nieraz mówiła, że świetnie gotuję i cieszy się, że syn ma gospodarną żonę. Maciek dokładał się do czynszu, rachunków, robił zakupy. Nie byliśmy więc darmozjadami. Myślałam, że mimo ciasnoty będziemy żyć spokojnie i w miarę zgodnie. Niestety… Sielanka skończyła się, gdy przyszedł na świat Rafałek. Przez pierwsze tygodnie teściowa cieszyła się z narodzin wnuka, a potem – jakby diabeł w nią wstąpił. Nagle zaczęliśmy jej przeszkadzać. Narzekała, że przez płacz dziecka nie może spać, a Marek się uczyć, że za długo zajmuję łazienkę i kuchnię. I tylko przy synku siedzę, zamiast w domu pomagać. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się zachowuje. Przecież sama urodziła dwoje dzieci i wiedziała, jak wygląda życie z maluchem. Dziś wiem, że płacz, łazienka, kuchnia były tylko pretekstem. Bo tak naprawdę chodziło jej o pieniądze. Już nie jesteśmy w stanie dokładać się jak przedtem Kiedy urodził się synek, nasza sytuacja finansowa się pogorszyła. Nie byliśmy już w stanie dawać teściowej aż tak dużych sum na utrzymanie. Czasem nie dawaliśmy nic. Oczywiście Maciek brał nadgodziny, dodatkowe fuchy, ale to i tak było za mało. Synek często chorował. Biegałam z nim od lekarza do lekarza, nawet w Centrum Zdrowia Dziecka dwa razy byłam. A wiadomo, ile takie wyprawy kosztują. Do tego leki… Oszczędzaliśmy na wszystkim, ale jedna pensja ledwie wystarczała nam na życie. Myślałam, że teściowa to rozumie… Moja mama starała się pomagać, jak mogła. Przywoziła z gospodarstwa rodziców warzywa, kurczaki, jajka, a w sezonie owoce. Wszyscy je jedliśmy. Nie przedzieliłam lodówki na pół. Mimo wszystko teściowa była coraz bardziej niezadowolona, coraz częściej się czepiała. Znosiłam to cierpliwie, zaciskałam zęby. Miałam nadzieję, że sobie pogdera i jej przejdzie. Nic z tego… Powoli zaczynałam mieć tego dość. Coraz częściej dochodziło między nami do kłótni. Maciej starał się łagodzić konflikty, rozmawiał z matką. Prosił, by odnosiła się do mnie grzeczniej. I faktycznie, przez kilka dni było dobrze, ale potem wszystko wracało do normy. Atmosfera w domu robiła się coraz gęstsza. Przez skórę czułam, że któregoś dnia dojdzie do wybuchu No i doszło. Teściowa zaziębiła się i została w domu. Właśnie przecierałam warzywa na zupkę dla Rafałka, gdy weszła do kuchni. W ręku trzymała plik rachunków. – Nie będę tego wszystkiego płacić! Albo się dokładasz, albo fora ze dwora – krzyknęła i rzuciła papiery na stół. Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Do tej pory tylko mi dogryzała, nigdy jednak nie chciała wyrzucić mnie z domu. – Przecież mama wie, że nie mam z czego. Zarabia tylko Maciek. Jak Rafałek podrośnie, pójdzie do przedszkola, wtedy znajdę pracę i będzie nam łatwiej – wykrztusiłam zdezorientowana. Łypnęła na mnie złym okiem. – No właśnie, tylko Maciek – syknęła. – Wszystko on i ja. A gdzie jest twój posag? Przyszłaś do nas goła i wesoła, z jedna torbą pełną starych ciuchów. Głupich talerzy i garnków nawet nie przywiozłaś. Korzystasz z moich jak ze swoich. Długo to znosiłam, ale mam już dość. Tatuś za granicą pracuje, kokosy zarabia, więc chyba może dołożyć się do utrzymania córeczki? Nie będę dłużej tolerować w domu darmozjada – wrzasnęła. Zrobiło mi się potwornie przykro. Aż się popłakałam. Przecież teściowa wiedziała, że rodzice nie mają pieniędzy… Zamknęłam się z dzieckiem w naszym pokoiku i czekałam na powrót męża. Przez drzwi słyszałam, jak teściowa dogaduje, że nie będzie sobie i młodszemu synowi wszystkiego od ust odejmować tylko dlatego, że jej syn ożenił się z nędzarką, której rodzice nie chcą nic dać. Dość tego, dłużej nie dam sobą poniewierać Maciek wrócił tamtego dnia późno. Był bardzo zmęczony. Opowiedziałam mu o wszystkim. Miałam nadzieję, że stanie po mojej stronie i ustawi teściową do pionu. I rzeczywiście poszedł do kuchni z nią porozmawiać, ale nie spodobało mi się to, co potem od niego usłyszałam. Wrócił z rozmowy mocno zmieszany. Westchnął i powiedział, że jego mama ma prawo się denerwować, bo jest jej ciężko, zarabia niewiele. I zamiast się obrażać, powinnam to zrozumieć. Na koniec dodał, że moi rodzice faktycznie powinni dać mi jakieś pieniądze, sprzedać kawałek pola albo coś. I on chce, żebym z nimi o tym poważnie pogadała. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Mój mąż przyznał teściowej rację! Dał mi do zrozumienia, że dla niego też jestem nic niewartą biedaczką. Ależ się wściekłam… Wykrzyczałam, że nie pozwolę się obrażać, nie potrzebuję ich łaski i sama sobie poradzę. A potem spakowałam rzeczy dziecka i pojechałam do rodziców. Od tamtej pory mieszkam na wsi. Siostry gnieżdżą się we trzy w jednym pokoju, żebym ja miała się gdzie podziać z Rafałkiem. Maciek przyjeżdża, codziennie wydzwania. Przeprasza, kaja się. Mówi, że wtedy był zmęczony i nie wszystko do niego docierało. Błaga, żebym wróciła. Rozmawiał z matką. Podobno ona nie będzie mi już robić wyrzutów, wspominać o posagu. Nie wierzę jej. Dla niej zawsze będę nikim. Dlatego, choć bardzo tęsknię za mężem, na razie zostanę w rodzinnym domu. Jak Maciek chce, może się do nas wprowadzić. JEGO teściowa przyjmie go z otwartymi ramionami. Czytaj także: „Nasz syn ma firmę budowlaną. Wstyd nam we wsi, bo wyzyskuje ludzi, zatrudnia na czarno bez umowy i ubezpieczenia”„Czułem się jak król życia. Piłem, ćpałem, zmarnowałem karierę i zniszczyłem małżeństwo. Zawiodłem też córki”„Przyjaciółka dała się omamić narcyzowi i teraz płacze mi w ramię. Uwiódł ją, a potem szybko zajął się kolejną pięknością"Motywacyjny poniedziałek: Jak poradzić sobie z żalem do rodziców. Nie znam ani jednej osoby, która byłaby w 100% zadowolona ze swojego dzieciństwa. Wiele osób określa je jako… trudne. Niestety część z nich wciąż nie może iść do przodu, traktując przeżycia z dzieciństwa jako coś, co uniemożliwia im dalsze, w pełni
Marka poznałam pięć lat temu. Pracowaliśmy razem. Spędzaliśmy biurko w biurko kilka, a czasem kilkanaście godzin dziennie. Dużo rozmawialiśmy, świetnie nam się współpracowało. Rozumieliśmy się bez słów. Polubiliśmy się, a z czasem pokochaliśmy. Dziś jesteśmy małżeństwem. I nasze życie byłoby zapewne piękne i szczęśliwe, gdyby nie jeden drobny fakt. Mój mąż ma dziecko z inną kobietą. I bardzo swojego synka kocha… Gdy się poznaliśmy, był kawalerem, ale w związku. Na początku, kiedy nasz romans się dopiero rozwijał, nic o tym nie wiedziałam. Myślałam, że Marek nie zaprasza mnie do siebie, bo krępuje się mało tolerancyjnych rodziców, albo że wynajmuje u kogoś pokój. Zresztą ja dostałam mieszkanie od babci, więc mieliśmy się gdzie schronić z naszą miłością. Kiedy zaś sprawa z Joanną wyszła na jaw, nie wyobrażałam już sobie bez Marka życia. Zwłaszcza że mi się oświadczył… On nie chce z tobą być, zrozum to! Prawdę mówiąc, nie obchodziło mnie, co czuje i myśli tamta kobieta. Nawet gdy okazało się, że jest w ciąży. Nie chciałam wiedzieć, jak wygląda ani kim jest. I pewnie nigdy byśmy się nie spotkały, gdyby któregoś dnia mnie nie odwiedziła. Wpadła tuż po tym, jak wróciłam z pracy, chyba mnie śledziła. Myślałam, że to moja przyjaciółka, więc nawet nie spojrzałam przez wizjer i otworzyłam. A tu proszę – Joanna, „narzeczona Marka”. Tak się przynajmniej przedstawiła. Wśliznęła się do środka, zanim zdołałam ochłonąć i trzasnąć jej drzwiami przed nosem. Najpierw oczy mi chciała wydrapać, wyzywała od dziw**, machała mi przed oczami pierścionkiem zaręczynowym, który rzekomo dostała od Marka. Bałam się, że mi nim twarz podrapie. W pewnej chwili już po policję chciałam dzwonić, taka była agresywna. Ale gdy tylko sięgnęłam po telefon, zmieniła front. Nagle zaczęła płakać, błagać mnie, żebym go jej zostawiła. Bo dziecko musi mieć ojca, bo ona była pierwsza… Wkurzyłam się. Krzyczałam, że ja też mam prawo do szczęścia, że jesteśmy sobie z Markiem przeznaczeni, i że przecież to on wybrał. Mnie, a nie ją, więc powinna się z tym pogodzić. Jednak Joanna nie chciała o tym słyszeć. Zapowiedziała mi, że będzie walczyć. I faktycznie kilka razy jeszcze próbowała nas rozdzielić, ostatecznie jednak złożyła broń. Chyba wreszcie dotarło do niej, że przegrała. Już po tej pierwszej awanturze Marek przeprowadził się do mnie. Ciągle jednak odwiedzał Aśkę. Wpadał do domu, zjadał obiad i jazda do niej. – Czy ty naprawdę musisz bywać tam tak często? – denerwowałam się za każdym razem, a on patrzył na mnie zdumiony. – No co ty, przecież Joanna jest w zaawansowanej ciąży, źle się czuje. Lekarze mówią, że musi dużo odpoczywać, uważać na siebie. To moje dziecko. Nie mogę jej tak zostawić. Gdybym to zrobił, byłbym padalcem, a nie mężczyzną. Chyba to rozumiesz, kochanie? – pytał. – Tak, tak, oczywiście – potakiwałam, jednak w głębi duszy cierpiałam i buntowałam się. Czułam zazdrość i nienawiść do byłej dziewczyny Marka i tego nienarodzonego jeszcze dziecka. Chciałam, żeby zniknęli z naszego życia na zawsze. Kochanie, czy ty nie widzisz, jak cierpię? Którejś nocy zadzwonił telefon. Aśka! Marek odebrał, zamienił z nią trzy słowa, zerwał się na równe nogi i zaczął się ubierać. – Co się tym razem stało? To już nawet w nocy nie możemy mieć chwili spokoju? – naburmuszyłam się. – Joanna zaczęła rodzić! – krzyknął podekscytowany. – A co ty masz do tego? Przecież są z nią rodzice, pomogą jej – zdenerwowałam się. – No, przecież muszę ją odwieźć do szpitala. To moje dziecko wprasza się na świat. W takim momencie muszę być przy niej. Chyba to rozumiesz? – zapytał, wciągając spodnie; pół minuty później już go nie było… Miałam jeszcze nadzieję, że po prostu odwiezie ją i zaraz wróci. Jednak nie, został do końca. Później dowiedziałam się, że nawet pępowinę przeciął. Wrócił po południu. Zmęczony, trochę podchmielony, bo po drodze wstąpił na jednego do baru, ale szczęśliwy. – Wszystko poszło bardzo dobrze! Mam pięknego, zdrowego, silnego syna! Asia dała mu na imię Jasiek! – cieszył się. Gdy mi o tym opowiadał oczy aż mu błyszczały… – To wspaniale – wydusiłam i zamknęłam się w łazience. Nie chciałam, żeby widział moje łzy. Kiedy po chwili położył się spać, rozryczałam się jak bóbr. Płakałam chyba ze trzy godziny. Ze złości i ze strachu. Bałam się, że teraz, kiedy został ojcem, wróci jednak do Aśki. Ona też chyba na to po cichu liczyła. Na szczęście nasza miłość okazała się silniejsza. Marek został przy mnie, wzięliśmy nawet ślub. Mimo to co tydzień jeździł do Jaśka. A kiedy mały trochę podrósł, zaczął przywozić go do nas na weekendy. I w tym właśnie tkwi problem. Nie potrafię polubić tego dziecka. Próbuję być przyjazna, okazywać zainteresowanie, ale wymaga to ode mnie olbrzymiego wysiłku. Choć to w sumie miły i grzeczny malec, nie potrafię się do niego przekonać, wziąć go na ręce, przytulić lub chociaż się z nim pobawić. Dla mnie Jasiek jest kolejną przeszkodą na drodze do mojego szczęścia. Konkurentem nie do pokonania. Aśkę mam już z głowy, bo podobno wreszcie poznała jakiegoś faceta, jest zakochana, mają razem zamieszkać. Niestety, ten dzieciak wciąż jest blisko nas. Wkurza mnie, gdy mąż zabiera go na spacery, kiedy kupuje mu zabawki. Mam ochotę zatkać uszy, gdy tylko zaczyna rozmowę na jego temat. Uważam, że Jasiek kradnie nasz czas, który moglibyśmy spędzić we dwoje. Zresztą nie tylko czas, ale i pieniądze. Bo oczywiście Marek płaci na syna wysokie alimenty, 1200 złotych! Owszem, zarabia świetnie, lecz przecież gdybyśmy odkładali co miesiąc taką sumę, moglibyśmy wyjeżdżać co roku na wspaniałe wakacje! Próbowałam mu to kiedyś wytłumaczyć, powiedzieć, żeby dawał Aśce trochę mniej. Strasznie na mnie naskoczył – Przecież to mój syn! Zasługuje na godne życie! Myślałem, że to rozumiesz – powiedział. A potem jeszcze zapytał, jak ja bym się czuła, gdyby facet zostawił mnie z dzieckiem bez środków do życia. Zamilkłam, bo wiedziałam, że i tak go nie przekonam. Mam już dość tego „Chyba rozumiesz”, udawania, że wszystko jest w porządku. Zwłaszcza teraz. Jestem w szóstym miesiącu ciąży. Będziemy mieli synka. I doszło mi kolejne zmartwienie. Boję się, że Marek nigdy nie pokocha go tak jak Jaśka. Boję się, że dla naszego maleństwa zabraknie już miejsca w jego sercu. I wcale nie uspokaja mnie fakt, że co dzień, kiedy tylko mąż wróci z pracy, przytula mnie, przykłada ręce do mojego brzucha i cieszy się, kiedy nasz maluch kopie. Nie potrafię przestać się bać… A co będzie, jak nasze dziecko okaże się brzydsze, mniej inteligentne? I jak Marek zacznie porównywać synów? Nie chcę później słyszeć, że na przykład Jasiek umiał już w tym wieku chodzić, a nasz Karol, bo tak zamierzamy dać mu na imię, jeszcze tego nie potrafi. Czasem, gdy w nocy długo nie mogę zasnąć, zatapiam się w marzeniach. Wyobrażam sobie, że Aśka wyjeżdża z tym swoim facetem i Jaśkiem gdzieś za granicę, najlepiej do Australii. Może wtedy uczucia mojego męża do syna trochę by osłabły? No tak, ale jest przecież internet… Gadaliby pewnie godzinami. No i jak znam życie, na pewno jeździłby przynajmniej ze dwa razy do roku do tej Australii albo zapraszał syna do nas na wakacje… Ech, i tak źle, i tak niedobrze! Czuję się jak w pułapce Nie potrafię poradzić sobie ze swoimi emocjami. Jestem coraz bardziej drażliwa i wybuchowa. Kiedy ostatnio Jasiek był u nas, zamknęłam się w sypialni. Powiedziałam, że źle się czuję, boli mnie głowa. A tak naprawdę nie chciałam patrzeć na to dziecko. Kilka dni temu szukałam pocieszenia i rady u przyjaciółki. Była zdziwiona. Mówiła, że chyba za dużo o tym wszystkim myślę, że sama wynajduję sobie problemy. I że powinnam się cieszyć, że mam za męża takiego porządnego i prawego faceta… Ale jak mi już tak naprawdę źle, to powinnam szczerze z Markiem porozmawiać, powiedzieć mu o swoich obawach, wyznać, co czuję. I zaproponować, żeby spotykał się z synem gdzieś na mieście. Gdy skończyła wygłaszać swoje rady, popukałam się w głowę. Czy ona jest nienormalna?! Już widzę reakcję męża, gdy mu powiem, że nie lubię jego synka i nie chcę, żeby do nas przychodził, że wolałabym, aby o nim zapomniał. Wpadłby we wściekłość. Wrzeszczałby, że jestem egoistką, że nie spodziewał się tego po mnie i takie tam… Może nawet by wyszedł i trzasnął drzwiami. Albo odszedł na zawsze, a tego bym nie przeżyła. Kocham go i nie wyobrażam sobie bez niego życia… Chyba do psychologa jakiegoś pójdę? Może on mi powie, jak mam polubić tego Jaśka. Olga, 28 lat Czytaj także: „Byłam w ciąży, kiedy moja mama zmarła. Bałam się, że przez nerwy dziecku stanie się krzywda” „Mam 40 lat i jestem w ciąży. Teściowa traktuje mnie jak śmiertelnie chorą. Wciska jedzenie i wybrała imię dla dziecka" „Mąż kazał dziecku całować... zmarłego dziadka. Teraz syn ma traumę i koszmary senne”
Mimo iż bardzo się stara, mąż jej nie docenia. Jest mi bardzo przykro i mam już dość ciągłego porównywania do teściowej. Mój mąż kilka razy skomentował podczas rodzinnego obiadu z teściami, który oczywiście ja przygotowałam, że mama zrobiłaby go lepiej. To jest upokarzające! Zawsze się staram, a mąż mnie kompletnie nie
– Jak dobrze mieć córkę! Zawsze przyjdzie, zadzwoni, we wszystkim pomoże – powiedziała do mnie moja mniej więcej 50-letnia przyjaciółka. – Kobiety, które mają córki, mają szczęście, to prawdziwy skarb! Córka zawsze będzie blisko, dzieci przywiezie. I zakupy zrobi, potem pojawi się zięć i też pomoże. Często widzę, jak przychodzą do mojej sąsiadki. Ma dwie córki. Zawsze dom pełen ludzi i dzieci, tylko hałas. – A tak z ciekawości, Helenko, u ciebie jest jakoś inaczej? – No wiesz, ja mam syna. Też byłam szczęśliwa i nigdy nie zrozumiałam, kiedy mówili, że lepiej mieć córkę. Zawsze mnie to oburzało. Ale nie rozumiałam, dlaczego tak mówią. Wychowuję syna jak najlepiej. Będzie mnie kochał i szanował. Ogólnie będzie dobrym człowiekiem! Jak uczysz dziecko, tak będzie cię traktować. Wcześniej tak myślałam, ale później zrozumiałam cały sens tych słów. – Nie rozumiem, co mówisz, Helu. Wychowałaś prawdziwego mężczyznę. Ma świetną pracę, pomaga, sama tak mówiłaś! – Tak, tak było dopóki nie znalazł sobie dziewczyny. Potem zupełnie zapomniał o matce… To porządna i mądra dziewczyna. Ale odkąd są razem, zrobiliśmy się wobec siebie jak obcy. Mój syn tylko z nią jeździ do jej rodziców, a do mnie zapomina zadzwonić. Tylko słyszę, a to że byli u teściów w ogrodzie, a to kupili im nowy robot do kuchni, a to jakąś wycieczkę. I tak to trwa od trzech lat, odkąd się pobrali. I jeszcze się obraża, jak zwracam mu uwagę, coś mruczy, że nie daję im pieniędzy i nie mam im mówić, co mają robić. Samej mi ciężko, zawsze myślałam, że dzieci pomogą mi na starość, a nie na odwrót… – No, jeszcze przy takich wymaganiach. – On niby o nic nie prosi, ale ciągle coś mu się nie podoba. Myślę, że to żona namotała mu w głowie. Postanowiłam zapytać wprost, czy rodzice jego żony dają im dużo pieniędzy, czy może kupili im samochód. Ale, powiedział, że nie, że teściowa i teść nie mogą, bo nie mają tyle pieniędzy. Ale mogą zająć się wnukami i powiedzieli, że dom na nich przepiszą. I wyszło się, że ja jestem najgorsza, ale za co i dlaczego, tego nie rozumiem. Okazuje się, że obcy są dla niego ważniejsi niż własna matka. Zaoszczędziłam pieniądze, pomyślałem, że dam im na samochód. Ale tak, to dobrze, że tak to się wszystko potoczyło, ani grosza nie dostaną, niewdzięcznicy. Lepiej już sama sobie pojadę do sanatorium, zdrowie podleczę i odpocznę na starość. – Ale słyszałam też drugą stronę – synową. Moja siostra przyjaźni się z jej matką i ponoć córka jej powiedziała, że teściowa ciągle dzwoni do syna, dopytuje o jakieś bzdury i ciągle o coś dopomina. A to trzeba jej coś naprawić, a to przyjść na kawę, a to zdjąć kota z drzewa. Znajdzie byle powód, żeby go odciągnąć od rodziny. Poza tym dziewczyna jest teraz chora, teściowa powinna zrozumieć, że mąż powinien być przy żonie, a nie trzymać się matczynej spódnicy. Ale to oczywiście nie jest dla niej żaden argument, bo zepsuł jej się kran, po hydraulika zadzwonić nie można – trzeba ściągnąć syna z pracy, żeby on to zrobił. Pomyślałam sobie, może naprawdę potrzebowała pomocy, a z krewnych ma tylko syna. Ale można przecież poprosić kogoś, kto mieszka w pobliżu, byłoby szybciej. Nie ma powodu, żeby go wzywać, wyciągać, z pracy ciągle przeszkadzać, to zupełnie bez sensu. Można podejść do tego w mądrzejszy sposób. Wydaje mi się, że wtedy nie byłoby takich konfliktów, zwłaszcza że nie jest jeszcze taka stara. Gdzie leży prawda? Czy rzeczywiście tak jest, że kiedy dzieci wychodzą z domu, to syn staje się on bardziej członkiem rodziny żony, czy tylko tak nam się wydaje? Może historia Heli to dowód, że tak jest? Niektórzy mówią: „Syna ma się tylko do ślubu, córkę na całe życie” Czy takie sytuacje zdarzyły się w twojej rodzinie albo u znajomych? Co o tym sądzisz, zgadzasz się czy wręcz przeciwnie? 2Wp5.